Po 9 godzinach, 3 przesiadkach i 1 litrze piwa nasza autostopowa przejażdżka dobiegła końca. Dotarliśmy pod samo schronisko w Korbielowe, które było naszym celem. Miłe małżeństwo z dzieckiem z Żywca nadrobiło dla nas specjalnie 30 km i poczęstowało nas po drodze wyrobem ich lokalnego browaru. Kierowca był oczywiście trzeźwy; stwierdził, że Żywiec w Żywcu jest najgorszy 🙂 . Pożegnawszy wesołą rodzinkę, skierowaliśmy się w stronę wejścia do schroniska.
Schronisko w Korbielowie.
Wybudowane w 1967 roku schronisko znajduje się przy głównej ulicy w Korbielowe. Chata z zewnątrz nie wydaje się duża, ale snujący się z komina dym zaprasza do ciepłego wnętrza. Główna sala jest zarazem restauracją i barem. Z powodu małej liczby miejsc noclegowych, schronisko musi nadrabiać serwowaniem potraw oraz kawy z ekspresu i gofrów, aby zwabić przechodzących obok turystów.
My zdecydowaliśmy się na spanie w namiocie. Od początku był taki plan, że dwie noce śpimy w namiocie i jedną – ostatnią – w schronisku. Znaleźliśmy miejsce na wzgórzu na tyłach schroniska. Był tam skrawek ziemi wyrównanej i oczyszczonej z kamieni tak, aby mogło zmieścić się kilka namiotów. Pod dwiema wysokimi brzozami rozbiliśmy nasz nowy namiot z Decathlonu. I choć różne krążą opinie na temat jego jakości, spisał się bardzo dobrze. Wieczorem spojrzałem w niebo w poszukiwaniu Drogi Mlecznej. Niestety chmury ją zasłoniły, a jedyne co nad sobą zobaczyłem to suchy konar brzozy, pod którą mieliśmy spać. Przeczuwałem, że w nocy może wiać, a raczej nie chciałem, żeby drewniana bela spadła nam na namiot w środku nocy. Dla własnego spokoju przesunęliśmy namiot w bezpieczne miejsce i wpakowaliśmy się w śpiwory. Nasza poczciwa Quechua niesiona górskim echem zabrała nas w swój dziewiczy rejs…
Docieplenie namiotu.
Kładąc się spać przypomniałem sobie majówkę sprzed roku, podczas której spałem w samym śpiworze w hamaku. Wtedy porządnie zmarzłem. Teraz chcieliśmy tego uniknąć, dlatego warto jeszcze wspomnieć o tym jak staraliśmy się ocieplić namiot. Z tego względu, że dysponuję jedynie cienkim śpiworem Alpinusa, który pamięta jeszcze moje wczesne dzieciństwo, musieliśmy podjąć działanie przeciw wyziębieniu. Na podłogę namiotu wylądowały kartony autostopowe z wypisanymi nazwami miast. Nie wyrzucaliśmy ich, bo planowaliśmy wracać do Poznania taką samą drogą, więc mogły nam się przydać. Nie było ich dużo, ale dobrze się spisały w roli izolatora naszych klatek piersiowych od zimnego gruntu. Kolejną warstwą była folia NRC z apteczki. Jej srebrna strona odbija ciepło. Rozmiarowo pasowała do namiotu. Na folię położyliśmy karimaty, a na nie siebie w śpiworach. Może ta nasza ochrona przed zimnem w namiocie to była prowizorka, ale skuteczna. Dopiero koło 5 rano odrobinę zmarzliśmy.
Szlak na Halę Miziową.
Poranek przywitał nas pięknym słońcem i rześkim powietrzem, co w połączeniu z górskim krajobrazem daje mi wystarczający zastrzyk pozytywnej energii. Naszym celem było schronisko na Hali Miziowej. Chcieliśmy tam zostawić toboły i wejść na Pilsko. Zatopiłem wzrok w mapie, aby przekonać się, że szlak którym mieliśmy podążać, wiedzie przez ośnieżone zbocza. Ochoczo ruszyliśmy pod górę, ale szybko przekonaliśmy się że szlaki turystyczne wiodące na Pilsko nie są zbyt dobrze oznakowane…
Na pewnej wysokości zaczął nam towarzyszyć roztapiający się śnieg, który skutecznie zmieniał leśne dukty w coś przypominającego lodowisko i kąpiele błotne. Z każdym krokiem myśli o suchych skarpetkach odchodziły w sferę marzeń. Po pokonaniu najtrudniejszego fragmentu tej bagiennej ścieżki zajęliśmy komfortowe miejsce na skąpanym majowym słońcem wzgórzu i jak loża szyderców zaczęliśmy igrać sobie z nie do końca udanych skoków przez kałuże w wykonaniu innych turystów. Chociaż sam pewnie nie wyglądałem lepiej 😀 . Ruszyliśmy dalej w drogę i po niecałych 20 minutach naszym oczom ukazała się rozległa Hala Miziowa i znajdujące się na niej schronisko.
Szlak na Pilsko.
Z Hali Miziowej na Pilsko prowadzą 2 szlaki – czarny i żółty. Teraz powiem tylko tyle, że czarny jest łatwiejszy i lepiej oznakowany, a w następnym wpisie wrzucę porządną charakterystykę każdego z nich. My wybraliśmy czarny szlak w drodze na Pilsko. Na prawie na całej jego długości leżał jeszcze śnieg. To była nasza jedyna szansa w tym sezonie na zimowe szaleństwo i wykorzystaliśmy ją – pokrywa śnieżna gwarantowała idealne warunki zjazdowe na tylnej części ciała 😉 . Zabawa nie trwała jednak długo, bo zamierzaliśmy wrócić na Halę Miziową przed zachodem słońca. Ruszyliśmy więc po zbitym śniegu w górę.
Szczyt Pilsko znajduje się po Słowackiej stronie Beskidu Żywieckiego. Dosłownie 10 minut drogi od granicy. Rozpościera się z niego widok na Babią Górę i inne szczyty polskie i słowackie. Jednak szczerze mówiąc lepszy widok na Babią jest z leżącej dokładnie na granicy Góry Pięciu Kopców, na której krzyżują się przygraniczne szlaki. Wracając do schroniska wybraliśmy szlak żółty, który z początku wydawał się bardziej klimatyczny, ponieważ wije się wąskimi korytarzami wśród kosodrzewiny, ale był stromy i słabo oznakowany. Po śladach w śniegu było widać, że wielu turystów tam błądziło. My też tam trochę pobłądziliśmy, ale koniec końców znaleźliśmy się na Hali Miziowej krótko przed zachodem słońca.
Nocleg na Hali Miziowej.
Schronisko na Hali Miziowej to tak naprawdę hotel górski. Umiejscowione w gąszczu wyciągów narciarskich nie oczarowuje swoim klimatem tak jak mniejsze schroniska górskie, choćby to w Korbielowie. Nie mniej jednak widok na góry Beskidu Żywieckiego pozwala odpocząć zmysłom i zapomnieć o rzeszy turystów mknących z hali na Pilsko. Rozbiliśmy nasz namiot na uboczu, tak aby rano móc oglądać Babią – najwyższy szczyt Beskidów Zachodnich. Wiedzieliśmy, że w nocy będzie wiało i będzie zimniej niż przy Chacie Baców. Jednak idealnego miejsca bez wiatru byśmy nie znaleźli, więc przynajmniej chcieliśmy obudzić się w towarzystwie subtelnie oświetlonych wschodzącym słońcem wzniesień. W podobny sposób jak noc wcześniej ociepliliśmy namiot. Jedyną różnicą było to, że folię NRC umieściliśmy między tropikiem a sypialnią namiotu. Takim sposobem zasłoniliśmy okienko namiotu, co miało zabezpieczyć nas przed zimnym wiatrem.
Zimno wypędziło nas z namiotu około 5. Plusem było to, że akurat wtedy wstawało również słońce, którego promienie elegancko wkomponowały się w górski krajobraz. Później wszystko dookoła spowiła mgła. Był to dla nas dzień powrotu do Korbielowa, więc cieszyliśmy się że dzień wcześniej zdecydowaliśmy się na wejście na Pilsko. Zawinąwszy wszystko do plecaków powędrowaliśmy zielonym szlakiem w dół. Cały czas otaczała nas mgła, miejscami tak gęsta, że stojąc pod drzewem, nie było widać jego korony. Nieustannie kontrolowaliśmy, czy nie zbaczamy ze ścieżki, bo nie mieliśmy ochoty błądzić w tajemniczo zasnutym wilgocią lesie. Byliśmy w nim praktycznie sami. Po drodze minęliśmy dosłownie kilku turystów i tablice informującą o występowaniu niedźwiedzi. Każda wynurzająca się z białej gęstwiny osoba wyglądała z daleka jak zjawa, co w połączeniu z informacją o niedźwiedziach dodawało naszej wędrówce delikatną nutkę grozy ☠️. Kiedy zeszliśmy niżej, mgła nagle zniknęła. Dotarliśmy w końcu do schroniska w Korbielowie, gdzie zaplanowaliśmy ostatni nocleg – tym razem w ciepłym łóżku. Następnego dnia z rana ruszyliśmy w autostopową drogę powrotną do Poznania.
Tak wyglądała nasza majowa wycieczka po Beskidzie Żywieckim. Wyjazd z założenia nie miał mieć charakteru survivalowego. Chcieliśmy oderwać się od codzienności. Ten tekst to zapis moich wspomnień, które chcę uchronić przed uleceniem w niepamięć. W następnym artykule opiszę szlaki w masywie Pilsko, którymi szedłem i schroniska, które odwiedziłem – w Korbielowie i na Hali Miziowej.
Małe ogłoszonko.
Jednocześnie chciałbym Cię poinformować o zmianach na blogu, które zamierzam wprowadzić. Po pierwsze, od tej pory moje wpisy będą ukazywały się w stałych odstępach czasu. Nowe artykuły będę udostępniał co dwa tygodnie w poniedziałek. Może w przyszłości, jak uda mi się wygospodarować więcej czasu na pisanie, to będą pojawiały się częściej.
Druga sprawa dotyczy tematyki wpisów. Z założenia blog miał być o survivalu, ale chciałbym się trochę skupić też na rzeczach ogólnie związanych z turystyką, a głównie z bezpieczeństwem pod czas wyjazdów. Może w ten sposób uda mi się dotrzeć do większej ilości czytelników, którym temat podróżowania i bezpieczeństwa jest bliższy niż survival. Aha i jeszcze się pochwalę, że miesięcznie jest tutaj Was już ponad 1000 – DZIĘKI! 🙂
Okej, teraz już wiesz, że zmieni się formuła wpisów i że będę je udostępniał w co drugi poniedziałek. Wiesz też, że w następnym wpisie postaram się szczegółowo opisać schroniska i szlaki w masywie Pilsko, które znam. Więc jeśli planujesz wyjazd w Beskid Żywiecki, albo już go odwiedziłeś, daj znać w komentarzu, co byś chciał się dowiedzieć. Do następnego! 🙂
Chcesz otrzmywać informacje o nowych wpisach i dodatkowych materiałach tylko dla Subskrybentów?